niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział V

   Wzięłam Matta za rękę i poszliśmy do parku. Po drodze trochę rozmawialiśmy, ale jeszcze mu nie wspomniałam, że jest tu Joe. Pospacerowaliśmy chwilę i postanowiliśmy usiąść na jednej z ławek i porozmawiać. Musiałam mu o wszystkim powiedzieć, wiedziałam, że to przyniesie mi ulgę.
-Matt, muszę ci o czymś powiedzieć-zaczęłam niepewnie.
-Mów. Wiesz, że zawsze będę cię wspierał i próbował pomóc-zachęcał.
-No bo widzisz, okazało się, że Joe chodzi do tej samej szkoły co ja. To piekło zaczyna się od nowa-po tych słowach z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Nawet nie próbowałam ich zatrzymać, bo wiedziałam, że to i tak nic nie da. Mój przyjaciel mocno mnie przytulił.
-Spokojnie Evie. Będzie dobrze. Jestem pewien, że dasz sobie radę. Jesteś silna-mówił spokojnym głosem.
-Przecież wiesz, że nie będzie dobrze. Wiesz, że jeżeli to szybko się nie skończy znów zacznę brać-powiedziałam łamiącym się głosem.
-Nie możesz tak mówić. Dasz sobie ze wszystkim radę-mówił pewnym głosem.
-Nie mogę. Nie potrafię-dukałam.
-Owszem możesz, tylko musisz walczyć do końca i nie poddawać się nawet jeżeli będzie bardzo ciężko.
Już nic nie powiedziałam, bo usłyszałam jakieś chrząknięcie przy nas. Popatrzyłam w stronę z której dobiegał odgłos i zamarłam. Stali tam David i Joe. Spojrzałam na Matta i widziałam, że gotuje się ze złości.
-Czego?!-warknął mój przyjaciel.
-O jejku! Wspaniały Matt, obrońca uciśnionych. Uciekajmy David bo zrobi nam krzywdę-kpił Joe.
-Pytam czego chcecie-mówił rozzłoszczony Matthew.
-A co, nie wiesz? Chodzi nam o tą małą dziwkę-powiedział David z kpiącym uśmieszkiem.
-Zostawcie ją w spokoju!-Matt już nie wytrzymywał.
-Bo co nam zrobisz?
I w tym momencie Matt wstał, jednym ciosem powalił Joe na ziemię i posiłował się trochę z Davidem. Ostatecznie wygrał. Obaj leżeli poobijani na ziemi. Kiedy odsunął się od nich chwycił mnie za rękę.
-Chodź idziemy-wyszeptał.
W odpowiedzi delikatnie skinęłam głową i poszłam za przyjacielem. Przez cały czas byłam roztrzęsiona i zszokowana. Matt zaprowadził mnie do domu. Usiedliśmy razem na łóżku w moim pokoju. Chłopak mnie przytulił, ale nic nie mówił. Byłam mu za to niezmiernie wdzięczna. Nie miałam teraz ochoty na rozmowę. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale w końcu chłopak się ode mnie oderwał.
-Pewnie znów nic dziś nie jadłaś. Chodź zrobię ci coś dobrego-powiedział delikatnie.
-Matt, ale ja nie jestem głodna, nie chcę-próbowałam się wykręcić.
-Musisz coś zjeść-po tych słowach zniknął za drzwiami, nie dając mi możliwości dalszego protestowania. Po jakimś czasie przyszedł do mnie z naleśnikami z czekoladą i owocami. Wiedział, że je kocham. Mimo to nie chciałam jeść.
-Matthew ja naprawdę nie chcę. Nie mogę-próbowałam się wykręcić.
-Jeżeli sama nie chcesz jeść to cię nakarmię-po tych słowach wziął do rąk sztućce i zaczął mnie karmić.
-Otwórz buzię, bo inaczej cała ta czekolada wyląduje na twojej twarzy-powiedział z uśmiechem. Ubrudził mnie delikatnie czekoladą, a ja chcąc uniknąć dalszego brudzenia mojej twarzy otworzyłam buzię. Naleśniki były pyszne.
-Dalej zjem sama, nie musisz mnie karmić-powiedziałam.
-A może ja chcę?-spytał.
-Matt...
-No dobrze, proszę-podał mi sztućce. Zjadłam danie, ale miałam ochotę teraz wybiec do łazienki i wszystko zwymiotować. Matt wiedział co chcę zrobić, znał mój problem, więc mi na to nie pozwolił. Zagadywał mnie na różne tematy byle btm tylko o tym nie myślała. I udało mu się. Porozmawialiśmy jeszcze kilka godzin o wszystkim i o niczym, pościeliłam Mattowi w pokoju gościnnym, wzięłam prysznic i sama się położyłam. Teraz Matt poszedł do łazienki. Miałam na niego poczekać, bo chciałam z nim porozmawiać jeszcze o Davidzie, bo tego tematu nie poruszałam wcześniej, ale czekając na przyjaciela zasnęłam.

niedziela, 2 lutego 2014

Informacja :D

   Hej! Chciałabym was przeprosić, że tak długo nie dodawałam nowego rozdziału, ale miałam ferie i byłam na nartach. Nie miałam tam dostępu do internetu. Czasu też brakowało. W najbliższym czasie powinien się pojawić nowy rozdział. I mam jeszcze taką prośbę : jeżeli to czytacie zostawcie komentarz :) Nawet nie wiecie jaką to daje motywację do dalszego pisania...

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział IV

   Kiedy się dziś obudziłam poczuła strach, któy czułam zawsze w starej szkole. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i wzięłam zimny prysznic, żeby trochę oprzytomnieć. Dziś nie obudziłam się tak wcześnie jak zwykle, więc gdy się ubrałam poszłam prosto do szkoły. Nie biegałam wcześniej. Kiedy weszłam na jej teren od razu podszedł do mnie Joe. Złapał mnie za tyłek i zaczął mówić.
-Co jest? Już nie uciekasz?
-Odpierdol się w końcu ode mnie-warknęłam, ale to nic nie dało.
-Nie rozpłakałaś się? Myślisz, że nie wiem, że w środku pragniesz stąd natychmiast uciec?-drwił dalej.
-Spieprzaj-mówiąc to kopnęłam go z kolanka w krocze i szybko pobiegłam do szkoły. Czyli ten koszmar znów się zaczął. On nie odpuści. Przynajmniej jest sam. Chociaż nie, jest jeszcze ten cały David. Może być ciężko, ale zrobię wszystko, żeby sobie z tym poradzić. Nie poddam się. Muszę przezwyciężyć ten cholerny strach. Muszę w końcu zacząć normalnie żyć. Przez chwilę przestałam się obawiać tego, co przyniesie przyszłość. Wiedziałam, że muszę być silna, że jestem silna. Nie mogę tylko w siebie zwątpić. Ani się obejrzałam, a rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Poszłam do odpowiedniej sali i zajęłam miejsce. Był język polski. Nauczycielka podobno zaprosiła na lekcję uczniów starszej klasy, członków kółka teatralnego, żeby coś dla nas odegrali. Kobieta weszła do klasy, a za nią kilka, naprawdę ładnych dziewczyn, a później chłopcy. Na końcu zauważyłam Davida. On chodzi na kółko teatralne? Dlaczego on musiał tu przyjść? Źle się czułam, widząc go .Bałam się, że Joe powiedział mu o mojej przeszłości. O tym co mi zrobili Joe nie wiedział, więc mógł powiedzieć tylko o tym, że zamknęłam się w sobie, byłam prześladowana i się cięłam. O narkotykach też nie wiedział. O tym wiedział tylko Matthew. Na szczęście członkowie kółka odegrali jakąś scenkę i w miarę szybko wyszli z naszej klasy. Reszta lekcji minęła normalnie. Mieliśmy dziś w-f, znów na ostatniej lekcji. Graliśmy w siatkę. W sumie to lubię najbardziej. Byłam lepsza od większości chłopaków. Fajnie się czułam grając. Na koniec lekcji biegaliśmy, za karę. Między chłopcami doszło do jakiejś przepychanki, a oberwało się za to wszystkim. Na szczęście lubię biegać. Większość dziewczyn jęczała, a ja dałam z siebie wszystko. Miałam imponujące tempo biegu i wytrzymałam tak 15 min, więc jest dobrze. Po skończonych lekcjach szybko wróciłam do domu. Na szczęście nie natknęłam się na Davida ani na Joe. Kiedy weszłam do swojego pokoju, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Na mojej buzi pojawił się szczery uśmiech. Dzwonił Matt.
-Hej Matt-przywitałam się.
-Hej księżniczko.
-O której będziesz?
-Jestem już na odpowiedniej ulicy, ale ciężko mi jest znaleźć twój dom. Mogłabyś po mnie wyjść?-spytał.
-Jasne-po tych słowach rozłączyłam się i biegiem wyszłam z domu. Kiedy byłam na ulicy zobaczyłam sylwetkę przyjaciela, zmierzającego w moją stronę. Podbiegłam do niego i przytuliłam go mocno.
-Tak bardzo tęskniłam-mówiłam tuląc się do niego.
-Ja też tęskniłem. Możemy zostawić moje rzeczy u ciebie i pójść na spacer. Porozmawiać jak za starych dobrych czasów-zaproponował.
-Jasne-powiedziałam wesoło i zaprowadziłam go do domu. Zostawił rzeczy, napił się i wyszliśmy.

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział III

   Kiedy się dziś obudziłam nie pamiętałam wczorajszego wieczora. Dziwnie się czułam. Poczułam ból. spojrzałam na nadgarstek i zobaczyłam kilka krwawiących ran. Znów to zrobiłam. Wyśiliłam się mocno i zaczęłam sobie przypominać wczorajsze wydarzenia. Kurwa. Znów ładuję się w to bagno. Nie, nie zniszczę sobie życia, nie powtórzę moich błędów. Żeby zapomnieć postanowiłam pójść do szkoły. Ubrałam pudrowe rurki, bokserkę i luźną, rozpinaną bluzę, ponieważ ranki były już dość chłodne. Na rękę, którą wczoraj okaleczyłam włożyłam bransoletki, tak aby nic nie było widać. Zrobiłam sobie koka, włożyłam jasne vansy i wyszłam z domu. Droga do szkoły minęła mi szybko. Cały czas przypominałam sobie zdarzenia z poprzedniego dnia. Wiedziałam już, że byłam w klubie i że kupiłam jakieś narkotyki. Zastanawiałam się, jak znalazłam dealera, ale tego już chyba sobie nie przypomnę. Kiedy znalazłam się na terenie szkoły zobaczyłam chłopaka z parku. Miałam nadzieję, że on mnie nie zauważy. Pewnym i szybkim krokiem poszłam w stronę budynku. Kiedy pociągnęłam drzwi usłyszałam jego drwiący ton.
-Co, myślałaś, że mi uciekniesz?
-Zostaw mnie gnoju-nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
-Już nie jesteś taka pyskata jak wczoraj?! Księżniczka nam się wystraszyła-kpił dalej.
-Posłuchaj uważnie sukinsynu. Nie boję się ciebie, to się nigdy nie zmieni. Jak dla mnie jesteś nikim-nie wiem, skąd wzięło się we mnie tyle pewności i gniewu, ale wtedy wcale się nie bałam, ani jego, ani niczego innego.
-Uważaj bo się wystraszę-teraz trochę spoważniał.
-Myślisz, że nie widzę strachu w twoich oczach? Co, chciałeś zaszpanować przed kolegami, a tu nieoczekiwanie taka dziewczyna jak ja ci się postawiła-mówiłam dalej.
-Wal się, jesteś tylko głupią szmatą-warknął.
Weszłam do szkoły, bo znudziła mnie ta wymiana zdań. Niestety chłopak wszedł za mną. Jak widać jemu jeszcze było mało. Złapał mnie za pocięty nadgarstek. Syknęłam z bólu.
-Puść mnie!-krzyknęłam.
-Chciałem cię tylko poinformować, że jesteś skończona-mówił cicho.
-A ja chciałam cię poinformować, że jak dla mnie jesteś pieprzonym zerem-powiedziałam słodko i udałam się do sali, w którj miałam mieć teraz lekcje.
Reszta godzin spędzonych w szkole minęła w miarę spokojnie. Został już tylko w-f, który mieliśmy łączony ze starszą klasą. Mimo wszystko cieszyłam się na tą lekcję. Dodatkowe zajęcia jeszcze się nie zaczęły, więc chociaż ta jedna godzina w ruchu była dobra. Przebrałam się w krótkie spodenki i luźny T-shirt, a wtedy uświadomiłam sobie, że muszę zdjąć bransoletki. Oni nie mogli zobaczyć moich rąk. Zaczęłam się denerwować. Zobaczyłam, że jakaś dziewczyna ma na obu rękach frotki. Postanowiłam poprosić, żeby mi jedną pożyczyła. Na szczęście zgodziła się nie pytając o powód. Założyłam ją. Chwilę później usłyszałam gwizdek, który oznaczał, że należy wejść na salę. Bez pośpiechu udałam się na miejsce. Przyszłam jako pierwsza z dziewczyn. Okazało się, że ponad połowa nie ćwiczy z jakichś zmyślonych powodów. Żałosne. W każdym razie nie zamierzałam się tym przejmować. Stanęłam na zbiórce i wtedy zobaczyłam, że do klasy, z którą mamy tę lekcję chodzi mój prześladowca i pewien chłopak z mojego dawnego otoczenia. Tym pierwszym nie przejęłam się aż tak bardzo, ale przy drugim myślałam, że się rozpłaczę i ucieknę. Wspomnienia znów mnie otoczyły. W oczach stanęły mi łzy, ale nie dałam im wypłynąć. Zamiast tego zaczęłam intensywnie ćwiczyć, żeby rozładować emocje. Po rozgrzewce mieliśmy grać w siatkę. Drużyny wybierali chłopcy ze starszej klasy. Jako pierwszy wybierał Joe, element mojej przeszłości i jakiś chłopak, którego nie znam. Joe jako pierwszego wybrał chłopaka z parku. Okazało się, że ma on na imię David. Niedługo później usłyszałam swoje imię. Joe mnie rozpoznał. Wystraszyłam się, ale nie dałam tego po sobie poznać. Podeszłam do mojej drużyny, a wtedy szepnął:
-To co Evie, powtórka z rozrywki.
Spojrzałam na niego słabym wzrokiem. Byłam zrozpaczona. Dlaczego trafiłam tutaj akurat na niego?! Na szczęście dziś sobie chyba odpuścił. Ja, podczas gry, dawałam z siebie wszystko i nie dałam mu się wyprowadzić z równowagi. Po lekcjach szbko pobiegłam do domu. Wpadłam do swojego pokoju i zaczęłam płakać. Czułam się okropnie. Z tego wszystkiego znów sięgnęłam po żyletkę. Na naukę nie miałam siły. Spakowałam się tylko na jutro, wzięłam prysznic, przebrałam się i położyłam. Długo rozmyślałam. O przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. O swoim zjebanym życiu. Wszystko widziałam w ciemnych barwach. Jedynym plusem było to, że jutro piątek. Szkoła kończy się przynajmniej na dwa dni, a do mnie przyjeżdża Matt. Pogrążona w myślach, nie koniecznie pozytywnych, zasnęłam.

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział II

   Obudziłam się dziś dość wcześnie. Dzień był ciepły, świeciło słońce, ktoś mógłby powiedzieć, że aż chce się żyć. Ja tego nie powiem. Takich dni nie lubię najbardziej. Wszyscy są szczęśliwi wśród bliskich, a ja? Siedzę sama i zadręczam się w myślach. Żeby to skończyć postanowiłam wcześniej wyjść do szkoły. Korzystając z tego, że taty nie ma w domu ubrałam swoje ulubione dżinsy i szarą bluzę. Na nogi włożyłam converse, a włosy związałam w kucyk. Wzięłam torbę i wyszłam z domu. Miałam jeszcze czas, więc do szkoły poszłam dalszą drogą, prze park. Po drodze myślałam o starych przyjaciołach. Kiedy się ocknęłam byłam już pod szkołą. Wciąż miałam czas do rozpoczęcia lekcji. Mimo wszystko powoli zaczęłam szukać sali, w której mam pierwszą lekcję. Szkoła była duża, więc miałam z tym problemy. Postanowiłam kogoś spytać o drogę. Postanowiłam zaczepić chłopaka, który ze swoją paczką stał najbliżej blisko mnie.
-Cześć. Sorry, że przeszkadzam, ale nie mogę znaleźć sali- w tym momencie obrócił się przodem do mnie. To był chłopak, na którego wczoraj wpadłam. Popatrzył na mnie z wyższością i kpiącym uśmieszkiem. Strasznie mnie irytował.
-Cześć. Jeśli chcesz zaprowadzę cię do tej sali, ale najpierw musisz mnie przeprosić za wczoraj- rozpoznał mnie. Cały czas mówił z ogromną pewnością.
-Nie mam zamiaru cię przepraszać. A o salę mogę spytać każdego-rzuciłam i zaczęłam się oddalać. Jednak chłopak uniemożliwił mi odejście, gdyż mocno złapał mnie za nadgarstek. Mocno zacisnęłam zęby, żeby nie syknąć z bólu. Powoli obróciłam się twarzą do niego.
-Czego?!-warknęłam.
-Grzeczniej-powiedział i zaczął się śmiać. W ślad za nim poszli jego znajomi. Nagle wszystkie wspomnienia do mnie wróciły. Tak bardzo chciałam zapomnieć. Zacisnęłam zęby jeszcze mocniej, żeby się nie rozpłakać.
-Za kogo ty się uważasz, żeby się tak do mnie odzywać? Jesteś zerem-mówił z ogromnym spokojem i obojętnością.
-Spierdalaj-rzuciłam gniewnie. Musiałam go tym rozgniewać, bo w jego oczach widziałam ogromną złość.
-Jesteś skończona! Nie masz życia w tej szkole!-krzyknął. Cała moja przeszłość, wszystkie te przykre sytuacje do mnie wróciły. Wiedziałam, że muszę być silna.
-Co mi robisz?! Uważasz się za niewiadomo kogo, a tymczasem sięgasz dna-powiedziałam to z udawanym spokojem.
-Jak śmiesz się tak do mnie odzywać szmato!!- teraz już się nie hamował.
-Pierdol się gnoju-warknęłam, wyrwałam rękę z jego uścisku i wolno odeszłam. Odeszłam kawałek i poczułam jak kręci mi się w głowie. Cholera! Podeszłam do ściany i się o nią podparłam. Wiedziałam, że to dlatego, że znów nic nie zjadłam. Usiadłam powoli, żeby nie upaść. Wiedziałam, że on to widzi i myśli że to przez niego. Podszedł do mnie szybko.
-I co szmato?! Teraz będziesz płakać?! Myślisz, że ci dzięki temu odpuszczę?!
Nic nie odpowiedziałam, chociaż miałam ochotę odpyskować. Nie miałam na to siły. Czułam się coraz gorzej. Wiedziałam, że to się może źle skończyć. Postanowiłam wyjść ze szkoły. Zaczęłam powoli wstawać, podpierając się o ścianę. Nie zwracałam uwagi na to, że on wciąż przy mnie stoi. Wiedziałam, że byłam strasznie blada. Z trudem stanęłam na nogach i wolno ruszyłam w stronę drzwi. Po chwili poczułam, że upadam. Nie miałam już siły. Usłyszałam wokół siebie jakieś krzyki, później widziałam już tylko ciemność.
   Kiedy się ocknęłam nie do końca wiedziałam, co się stało. Wiedziałam tylko tyle, że czuje się okropnie. Kiedy otworzyłam oczy i rozejrzałąm sie wokół siebie poczułam się jak wtedy. Byłam tak przerażona, że zaczęłam krzyczeć. Po chwili byli przy mnie lekarze i zaczęli mnie uspokajać.
-Ciii. Już dobrze, jesteś bezpieczna.
Po tych słowach uspokoiłam się. Uświadomiłam sobie dlaczego tu jestem, uświadomiłam sobie, że to tylko okropne wspomnienia. Kiedy lekarze zobaczyli, że się opanowałam zaczęli mnie pytać.
-Czy wiesz dlaczego tu jesteś?
W odpowiedzi kiwnęłam lekko głową na tak.
-Kiedy ostatnio coś jadłaś?
-Wczoraj wieczorem-skłamałam.
-W takim razie to musiał być powód twojego zasłabnięcia, ale jesz stanowczo za mało.
Wiedziałam o tym. Nie powiedziałam nic.
-Zrobiliśmy ci badania. Poza tym wszystko jest w porządku, więc jeszcze dziś możemy wypisać cię do domu.
-To dobrze-powiedziałam cicho, wciąż osłabiona.
-Ale twój prawny opiekun musi cię odebrać.
Przecież tata wjechał. Nie mogłam powiedzieć lekarzom, że do końca tygodnia jestem sama. Nie jestem jeszcze pełnoletnia, więc mogli by zadzwonić do opieki społecznej.
-Dobrze, zadzwonię-powiedziałam cicho.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. O dziwo tata odebrał. Powiedział, że przyśle po mnie jakiegoś wynajętego gościa, który się za niego poda. Tata dał mu swoje dokumenty. Jeszcze tego samego dnia wróciłam do domu. Na szczęście lekarze nie zorientowali się, że to nie mój ojciec. Kiedy zostałam sama w domu czułam się okropnie. Cała moja przeszłość, o której tak bardzo chciałam zapomnieć wróciła do mnie. To było straszne. Musiałam od tego jakoś uciec. Poszłam do łazienki i otworzyłam małe pudełeczko. Wyjęłam z niego żyletkę i pewnie zrobiłam kilka, dość głębokich, ran na nadgarstku. Czułam się trochę lepiej, ale ciągle nie dobrze. Postanowiłam wrócić do dawnego sposobu na zapominanie o otaczającym mnie świecie. Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę klubu. W środku dosyć szybko znalazłam dealera. Miałam przy sobie pokaźną sumę pieniędzy. Kupiłam to, czego teraz tak bardzo potrzebowałam i wróciłam do domu. Później czułam się fantastycznie. Wszystko było kolorowe i takie wspaniałe. Nie wiem kiedy zasnęłam.

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział I

   Dziś pierwszy dzień w nowej szkole. Nowe miejsce, nowe znajomości, można powiedzieć nowe życie. Odrobinę obawiam się tego, jak mnie tu przyjmą, ale dobrze mi to zrobi. Tak bardzo chciałabym być tutaj po prostu sobą. Spojrzałam na zegarek. Było już dziesięć po siódmej, a rozpoczęcie miałam o ósmej, więc musiałam zacząć się zbierać. Ubrałam czarną spódniczkę do połowy ud i delikatną białą bluzkę. Nie zbyt dobrze czułam się w tym komplecie, ale tato wymagał ode mnie takiego stroju. Uważał, że dziewczyna z rodziny na poziomie musi się stosownie ubierać. Dla mnie była to głupota, ale nic nie mogę z tym zrobić. Na nogi włożyłam czarne converse, które udało mi się wymusić. Chociaż tyle. Dziś postanowiłam się nie malować. Mam ładną cerę więc jest to zbyteczne, poza tym wolę być naturalna. Włosy, dla wygody, upięłam w koczek i zeszłam na dół. Już miałam wychodzić, ale zatrzymał mnie głosy taty:
-Może byś się pożegnała? Poza tym nie zjadłaś śniadania.
-Oj tato, nie jestem głodna. Jak będę wracać zjem coś na mieście-rzuciłam, żeby dał mi spokój.
-Dobrze, w takim razie idź już bo się spóźnisz-odpowiedział mi.
-Dobrze, do zobaczenia.
-Pamiętaj, że mam wyjazd służbowy i wracam dopiero po niedzieli.
-Pamiętam, jeszcze raz do zobaczenia.
   Po tych słowach wyszłam z domu. Szybko ruszyłam w stronę szkoły. Po chwili byłam na miejscu. Pospiesznie weszłam do środka i udałam się do sali, w której miało odbyć się uroczyste rozpoczęcie. Zajęłam pierwsze lepsze miejsce, jak najbliżej drzwi i czekałam, aż to wszystko się skończy. Chciałabym już być w domu. Postanowiłam rozejrzeć się po sali. Niektórych znałam z widzenia. W końcu jestem tu od początku wakacji. Wkrótce dyrektorka zaczęła swoją nudną przemowę. Była ona strasznie długa. Miałam ochotę wyjść, ale tato by mi tego nie darował. Musiałam "pokazywać klasę". W końcu się skończyło. Rozeszliśmy się do klas. Miałam problem ze znalezieniem odpowiedniej sali, ale się udało. Pospiesznie zajęła miejsce w ostatniej ławce i czekała na wejście nauczyciela. Rozejrzałam się po klasie. Większość chłopców patrzyła na mnie z porządaniem. Doskonale znałam to spojrzenie i nienawidziłam go. Dziewczyny też na mnie zerkały z wyraźną zazdrością. Wspomnienia do mnie wróciły i miałam jeszcze większą ochotę wyjść. W pewnej chwili do klasy weszła młoda kobieta, była naszą wychowawczynią.
-Dzień dobry. Nazywam się Lisa Moore. Będę waszą wychowawczynią.
   Klasa przywitała ją ciepło. Po niektórych chłopcach było widać, że im się podoba. Rzeczywiście była naprawdę ładną, zgrabną kobietą. Chciałabym mieć taką figurę. Dużo mi do niej brakuje. Ja jestem dosyć gruba, pomimo ćwiczeń, biegania. Z rozmyśleń wyrwał mnie jej ciepły głos.
-Chciałabym, żebyście się przedstawili. Później rozdam wam plany lekcji. Prosiłabym również, żebyście do końca wybrali dodatkowe zajęcia. Dziś przedstawię wam ich listę.
   Kiedy pani Moore skończyła wypowiedź wszyscy się przedstawili. Plany lekcji zostały rozdane. Na końcu zaczęła wypisywać na tablicy listę zajęć. Chciałam już wrócić do domu. Żaden inny nauczyciel nie robił nic takiego, bo widziałam jak inni uczniowie wychodzą ze szkoł. No ale cóż. Przejrzałam listę zajęć. Na pierwszy rzut oka nic dla mnie. Kółko literackie, chór, zajęcia plastyczne. Dalsze propozycje mocno mnie zainteresowały. Basen, lekkoatletyka, siatkówka. Zamierzałam zapisać się na wszystkie zajęcia sportowe plus do wolontariatu. W końcu skończyła. Szybko wyszłam ze szkoły bo nie wytrzymałabym tam ani chwili dłużej. Nie chciałam jeszcze wracać do pustego domu, więc ruszyłam w stronę parku by pobiegać. Po godzinie wróciłam do domu, bo musiałam się przebrać. Włożyłam przetarte dżinsy i za dużą koszulkę. Włączyłam komputer i zalogowałam się na facebooka. Miałam kilka zaproszeń od ludzi z klasy. Akceptowałąm. Miałam się wylogować, ale zauważyłam, że Matt jest dostępny. Nie mogłam zmarnować takiej okazji i szybko napisałam.
-Hej przystojniaczku :*
-Hej księżniczko ;) Jak w nowej szkole?
-A jak ma być bez ciebie i Sam?? Dziwnie się czuję nie mając was przy sobie. Tęsknię :(
-Ja też tęsknię.
-Ty masz przynajmniej Sam...
-Nie przejmuj się tak bardzo. Poza tym mam dobrą wiadomość. Odwiedzę cię w końcu. W piątek przyjażdżam na cały weekend ;)
-Bardzo się cieszę :) Sam przyjeżdża z tobą?
-Sam nie może. Ja muszę uciekać bo idę z chłopakami i naszą przyjaciółką do klubu, odstresować się. Do zobaczenia ;)
-Pa.
   Na tak, on ma swoje życie, nie może ciągle ze mną pisać. Dobrze, że niedługo przyjedzie. Jest jeszcze jasno, a mi się strasznie nudzi. Pójdę jeszcze raz pobiegać. Na zewnątrz jest  jeszczedość ciepło, a przy bieganiu jeszcze bardziej się rozgrzeję, więc przebrałam sie w krótkie spodenki i bokserkę. W pasie zawiązałam sobie bluzę, żeby przypadkiem nie zmarznąć. Na nogi włożyłam moje ulubione, białe buty do biegania. Wzięłam jeszcze mp3 i słuchawki i wyszłam z domu. Było całkiem przyjemnie, a przy okazji mogłam lepiej poznać okolice. Nawet nie zauważyłam kiedy się ściemniło i zrobiło się chłodno. Włożyłam na siebie bluzę i w szybszym tempie zaczęłam wracać do domu. Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam.
-Uważaj jak chodzisz!!-usłyszałam ostry ton jakiegoś chłopaka.
-Sorry, nie zauważyłam cię-rzuciłam obojętnie i spojrzałam na chłopaka. Był przystojny i dobrze zbudowany, ale na mnie nie zrobił specjalnego wrażenia. Matt był od niego dużo ładniejszy.
   Chłopak jeszcze coś warknął i widocznie liczył na dalsze przeprosiny. Ja nie miałam zamiaru dłużej z nim rozmawiać więc ruszyłam przed siebie. Po jakimś czasie odwróciłam się. On ciągle stał w tym samym miejscu. Musiał się uważać za kogoś wielkiego i zaskoczyła go moja reakcja. Dupek. Szybko wróciłam do domu, bo zmarzłam w nogi. Byłam tak wycieńczona, że sił starczyło mi tylko na krótki, zimny prysznic. Później położyłam się i zasnęłam.

Bohaterowie

Evie Rogers
 Ma proste, brązowe włosy i śliczne niebieskie oczy. Jest naprawdę śliczna. Na codzień ubiera się w dżinsy i bluzy dresowe. Prawie się nie maluje. Jest wysportowana, uprawia jogging i bardzo lubi pływać. Gdy ją poznajemy chodzi do pierwszej klasy liceum. Jej ulubionym przedmiotem w szkole jest w-f.

Samantha Williams
Przyjaciółka Evie. Brunetka o brązowych oczach. Przyjacielska i miła. Nie zawsze potrafi dochować tajemnicy. W szkole jest uważana za najładniejszą w szkole. Jest przeciwieństwem Evie, mimo to bardzo się lubią i świetnie rozumieją.

Matthew Miller
Przyjaciel Evie. Przystojny brunet o pięknych, brązowych oczach. Doskonale zbudowany, chodzi na siłownię. To jemu Evie zdradza swoje tajemnice. Jest duszą towarzystwa.

David Brown
Najpopularniejszy chłopak w szkole. Napakowany brunet o brązowych oczach i idealnym uśmiechu. Wszystkie dziewczyny za nim szaleją. Jest wysportowany, dobrze zbudowany. Lubi dobrze się bawić.

Resztę bohaterów poznamy w późniejszym czasie.